Jak żyć po stracie?

O przeżywaniu żałoby słów kilka…

Na postawione tutaj pytanie nie da się odpowiedzieć jednoznacznie. Każdy człowiek jest inny. Każde doświadczenie straty bliskiej osoby zawiera w sobie pewien ładunek emocji i uczuć, które mogą niszczyć nasz świat zewnętrzny (relacje rodzinne, zawodowe), jak i wewnętrzny (brak chęci do modlitwy, do nawiązywania jakiejkolwiek relacji z Bogiem).
Kiedy człowiek traci swoje dziecko, traci tak naprawdę cały świat – przyszłość jawi mu się tylko i wyłącznie w czarnych barwach. Co więcej, czasami reakcja najbliższego otoczenia nie pomaga w tym, by przepracować w sobie ból spowodowany tą tragiczną sytuacją. Panująca „nieznośna zmowa milczenia”, czyli nie podejmowanie tematu przez rodzinę, przyjaciół, znajomych (często spowodowane lękiem), lub wręcz przeciwnie – udzielanie „złotych porad”, przypominających do złudzenia poradniki dla mówców motywacyjnych sprawiają, że zadajemy sobie pytania:
– Czy naprawdę nic się nie stało?
– Czy wystarczy „wziąć się w garść” i wszystko będzie dobrze?
Na pierwsze zagadnienie przeczuwamy odpowiedź: stała się tragedia. Wszystkie nasze marzenia, plany, nadzieje zostały brutalnie odebrane. Winy za ten fakt często poszukujemy w sobie, co dodatkowo nie sprzyja w procesie uzdrowienia wewnętrznego. Na drugie pytanie trzeba odpowiedzieć negatywnie. Udawanie, że wszystko u mnie dobrze, a problem mnie nie dotyczy, nie przyniesie w ostatecznym rozrachunku niczego pożytecznego. Rzucenie się w wir pracy i obowiązków będzie działać jak narkotyk – uśmierzy ból, ale tylko na chwilę. Co zatem możemy zrobić kiedy spotkała nas utrata dziecka? Jak sobie radzić w tej sytuacji? Odpowiedź nie przychodzi od razu, ale można ją prędzej lub później odkryć. Pierwsze zadanie, które przed nami stoi to: dać sobie czas. Na co? Na żałobę. To prawda, że słowo to stało się niemodne w świecie, który ceni sobie wyłącznie rozrywkę. Dobry film, podróże, nieustanne spotkania z przyjaciółmi są często środkiem do tego, by uciekać od życiowych problemów. Świat ruguje śmierć z przestrzeni publicznej i nie chce na nią patrzeć. On po prostu nie ma czasu na żałobę. Nie oznacza to, że my mamy odmówić sobie prawa do opłakiwania osoby, którą kochaliśmy całym sercem.
Katarzyna Binkiewicz – psycholog, psychoonkolog i psychoterapeuta w jednym z artykułów tak definiuje interesujące nas słowo: „Żałoba to proces mierzenia się z wieloaspektowym smutkiem i bólem wynikającym z utraty naszego bliskiego. Jest to także proces stopniowej adaptacji do życia bez niego. Jej przebieg i charakter zależny jest od wielu czynników. Mają na niego wpływ okoliczności śmierci, relacja ze zmarłym, umiejętności radzenia sobie czy wsparcie społeczne” . Ta nieco skomplikowana na pierwszy rzut oka definicja pomija zupełnie ilość czasu, jaki należy poświęcić na żałobę. Prawda jest bowiem taka, że mamy do czynienia z doświadczeniem bardzo osobistym, intymnym. Dla jednych wystarczy sześć miesięcy, by zaakceptować fakt, że zmarła osoba odeszła i tutaj na ziemi już jej nie zobaczymy. Inni będą potrzebować pięciu lat, jeszcze inni poświęcą na żałobę dużą część swojego życia. Wniosek nasuwa się sam: trzeba poświęcić tyle czasu, ile będzie dla nas konieczne. Choć łatwo próbować w obliczu tak wielkiej tragedii uciekać od bólu, jaki przeżywamy,
to jednak o wiele lepszą drogą jest próbować stanąć odważnie w obliczu straty dziecka i przepracować ją (w aspekcie klinicznym i duchowym). W pierwszym zakresie pomocą służą psychologowie i psychoterapeuci. W drugiej przestrzeni mogą nam towarzyszyć kapłani – duszpasterze rodzin dzieci utraconych.
Nie ma się co oszukiwać – czas żałoby będzie czasem, gdy popłyną łzy. Nie powinniśmy ich w sobie tłumić. Czas żałoby związany będzie z „wyrzuceniem” z własnego wnętrza wielu negatywnych emocji. Złość, lęk, depresja, szok, pustka w sercu – te stany mogą nam towarzyszyć. Potrzeba je nazwać, wykrzyczeć, nie uciekać przed nimi – one są częścią naszego „ja”, egzystencji naznaczonej cierpieniem. Z czasem emocje zaczną się zmieniać – o ile nie będziemy ich tłumić w sobie. Warto też w okresie żałoby odszukać w gronie przyjaciół lub bliskich osobę godną zaufania, której będzie można powierzyć swój ból. To prawda, że nawet najbardziej empatyczny człowiek nie zrozumie do końca, przez jakie trudne doświadczenie przechodzimy. Strata dziecka to bardzo indywidualne przeżycie. Pomimo tego obecność „powiernika” będzie dla nas wielkim dobrodziejstwem. Taką osobę można znaleźć również w „grupach wsparcia”, łączących ze sobą rodziców, którzy mierzą się ze stratą dziecka. Pozostaje jeszcze jeden temat: w jaki sposób na drodze żałoby po stracie dziecka może mi pomóc kapłan? Przecież osoby duchowne nie tracą synów i córek…
Co zatem może wiedzieć o stanie, w jakim się znajduję? To prawda, że żaden ksiądz nie będzie w stanie odczuwać tych samych emocji i tej samej straty co osoba, której ona dotyczy. Zarówno on, jak i psycholog czy psychoterapeuta nie przeżyją za drugiego człowieka jego żałoby. Pierwszym zadaniem kapłana w tym czasie jest wysłuchanie tego, co skrywa nasze wnętrze. Dzieje się to w absolutnie bezpiecznej przestrzeni jaką jest spowiedź bądź kierownictwo duchowe. Można zatem być spokojnym, że wszystko to, co się powie, nigdy nie będzie ujawnione. Drugim zadaniem kapłana jest pomoc duchowa: zarysowanie perspektywy nadziei, która wynika ze zmartwychwstania Chrystusa. Dla chrześcijanina każda strata bliskiej osoby nie jest stratą ostateczną. Nasi bliscy żyją dalej, nawet jeśli odeszli z tego świata. A jeśli to jest prawda – możemy z nimi podtrzymywać duchową więź. Nie bez powodu w liturgii pogrzebu padają słowa, że „nasza rozłąka ze zmarłymi jest przejściowa”. Ta perspektywa jest trudna do przyjęcia, bo oczywistą rzeczą jest fakt, że chcielibyśmy nasze utracone dzieci mieć tutaj na ziemi. Żaden uczciwy ksiądz nie zna też odpowiedzi na najbardziej dręczące nas pytanie:
– Dlaczego to wszystko się stało?
To pytanie jednak może być punktem startu do odbudowy naszej relacji z Kimś, kto potrafi udzielić wyjaśnień. Wywołany do tablicy, Bóg prędzej czy później odpowiada człowiekowi. Trzecim zadaniem kapłana jest pomoc w prowadzeniu dialogu w tym trudnym czasie z Tym, który sam siebie określa „drogą, prawdą i życiem”. Mamy prawo oczekiwać od Boga odpowiedzi. I na pewno nie będziemy jej pozbawieni.

Ks. Łukasz Zawidzki